niedziela, 24 lutego 2013

Tylko ja i mój kot

Czuję się zraniona, zła, samotna i odrzucona. Potrzebowałam go, ale on się odwrócił i to zignorował. Ośmieszył mnie w dziecinny sposób wrzucając na facebooka link do obrazka podpisanego: "Nieważne jak świetnie wygląda, ktoś już rzyga jej zrzędzeniem i narzekaniem".
No to rzygaj. Zabolało..., jeszcze te like'i Twoich znajomych, których bardzo dobrze znam również. Poczułam się jakby gdzieś tak było kółeczko osób śmiejących się i "rzygających" moją wrażliwością - bo tak trzeba nazwać to co mu przeszkadza.
Ja bym nie miała, z tego zabawy, gdyby sytuacja była odwrotna - bo równica jest: szanuję jego uczucia, nawet jeśli mnie męczą.
Zaczęło się od prac domowych. Wieczór, byłam zmęczona, a jeszcze masa rzeczy do zrobienia. Poprosiłam żeby wyszedł z kotem, bo szaleje i jest nieznośny - da popalić w nocy jeśli teraz się nie wybiega.
NIE. NIE I JUŻ. ON JEST ZMĘCZONY. Jak skończę wszytko robić, to sama wyjdę.
Wkurzyłam się, to nie pierwsza taka sytuacja, że o coś go proszę, a on odmawia, mimo że nic nie robi, a jak uwijam się jak mały samochodzik. W zasadzie nigdy mi nie pomógł, jesli go poprosiłam o sprawy domowe. NIGDY. Powiedziałam, że jest leniem śmierdzącym i wszytko trzeba koło niego robić, żeby mógł leżeć na kanapie i oglądać swoje śmieszne obrazki. Ubrał się i wyszedł, nic nie powiedział, tyle go widziałam.
Tym razem, mam wrażenie, że nie chodzi tylko o kota. Chodzi o całą mnie. Ostatnie tygodnie nie były dla mnie łaskawe. Aparat bardzo mnie stresuje, to duża zmiana. Nie znosiłam tego dobrze, potrzebowałam masę wsparcia. Jak widać on już tym "rzyga".
Trochę miałam różowe okulary, nie widziałam że to co mówi może nie być prawdą. W ciągu ostatniego tygodnia wyraźnie pokazał jak o mnie "dba" i na ile mu zależy. Próbowałam dzwonić,ale nie odebrał. Kiedyś byłabym w rozpaczy. Dziś jestem po prostu zraniona i zawiedziona, złamane serce krwawi, ale jest też silne. Zapomniał już ile czerpał z tej wrażliwości, ile dostał wsparcia i motywacji kiedy tego potrzebował. Właśnie dzięki temu, co teraz dyskryminuje. Doskonale wiedziałam jak mu pomóc, to dar nie ułomność.
Nie jestem ani ślepa ani kulawa. Jeśli już mną "rzyga", niech idzie i rozwija siebie przy kimś innym. Nie żałuję niczego co mu dałam, robiłam to z miłością. Nie będę się mścić ani go ośmieszać. Miał skarb, teraz może go wyrzucić jeśli mu nie potrzebny. Ludzie zakochują się w każdym wieku, może dzięki temu znajdę kogoś kto pokocha mnie z moją wrażliwością i odnajdzie w niej siłę.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Wciąż do przodu

Nie mam weny aby tu pisać, chociaż może w skrócie.
Aparat założony, jak dotąd to niekończące się pasmo tortur fizycznych i psychicznych. Może inni mają lepsze podejście i w imię piękna są gotowi pocierpieć. No cóż, byłam przygotowana na ból, ale nie aż taki. Musze jednak to znieść, już wybłagałam, wolniej i lżej, nic to, nadal boli...
W pacy wreszcie postępy, choć z szefa wolę unikać po przedświątecznym dywaniku. Od unikania się zaczęło, może to nie jest najlepsze wyjście. Ważne że jak zażądają pozytywnych wyników to je dostaną!
W życiu uczuciowym postęp i regres zarazem. Więcej bezpieczeństwa, zaufania i pewności że tak się chce spędzić życie, namiętność za to kuleje, w całej tej bliskości gdzieś się zatraciła. Jest oczywiście nadal, ale to już nie ta wersja z kiedyś.
Planujemy ślub i niedługo zamieszkamy razem.
Kotek rośnie zdrowo, coraz bardziej kochany i mądry. Ufa mi i kocha bezgranicznie. Daje wiarę w siebie, bo skoro ja wychowuję i tworzę takie wyjątkowe futerkowe cudo, może ze swoimi dziećmi też dam radę :)