sobota, 13 kwietnia 2013

Nie płacz, tylko dziekuj, zawsze może być gorzej

Założyli mi górny aparat i niestety radość szybko się skończyła. Dostałam jakiegoś strasznego zapalenia jamy ustnej, tam gdzie mnie zadrapali mam dziś nadżerki z pęcherzykami wypełnionymi białym płynem, a cała reszta piecze, złuszcza się. Nie mogę nawet mówić, jedzenie to tortury.
Prawdopodobnie to skutek brania antybiotyku albo alergia. Wolę to pierwsze bo znaczy że przejdzie. Alergia to niestety ściąganie aparatu i zakładanie droższego, przy czym nie mam już odłożonych pieniędzy, więc to byłyby spore kłopoty.

Boli jak diabli, ale tyle już przeżyłam, cierpię w milczeniu - i tak nie mogę mówić. |Pan Wielki się dziś rozpłakał, bo już nie może tego znieść: moich "urojonych" problemów, kota który jest kotem i zachowuje się jak kot oraz tego, że nie wychodzimy bo mnie boli i brak śniadań rano przed pracą zarobionych moimi rękami.

Pan Wielki niedawno skaleczył się w palec i zrobił się podskórny krwiaczek, goi się to wolno ale goi, palec nie odpada Pan jednak bardzo był tym zaaferowany, jakby jutro mieli amputować. Skakałam koło niego, smarowałam maścią.
Przykre jest, to że człowiek nie może mówić, podobno bliska osoba "nie może tego znieść". Nie ma żadnej empatii. Ja nie mogę sobie odpocząć, wyjść, napić się piwa. Mam w ustach jedną wielką ranę, wierzę że to minie, ale gdy przychodzi ból nigdy nie możemy być pewni czy nie będzie gorzej.
Dentystka jak mnie zobaczyła od razu skierowała do poradni specjalistycznej - "Jest bardzo źle, ja tu nie pomogę". Ortodonta odpisał ma maila w weekend i nawet szukał mojego telefonu w sieci, niestety nic nie poradzimy do wyników testów alergicznych, które będą najwcześniej w czwartek.

Stwierdzam, że to od Pana Wielkiego dziś już było za dużo. Życie to nie same wzloty, zdarzają się kryzysy. Nie ma pytania "czy" jest tylko "kiedy". Także życzę mu, by kiedy Jego kryzys nadejdzie, miał obok siebie kogoś kto go potrzyma za rękę, a nie kopnie w dupę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz